Recenzja przedpremierowa
Tytuł: Przędza
Tytuł oryginału: Crewel
Autor: Gennifer Albin
Data premiery: marzec 2013
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 322
Świat jest
wielką tkaniną złożoną z milionów najróżniejszych włókien. W porównaniu z całym
olbrzymim Arrasem ludzie stanowią niewielką część ogromnej sieci grubych,
misternie plecionych nici. Każda rzecz ma swoje odpowiednie miejsce, ilość
obywateli jest stale kontrolowana przez władze Arrasu, nigdy nie panuje tam
głód, zaraza ani klęski żywiołowe. W takim razie kto utrzymuje wszystko dookoła
w idealnej równowadze? Kto panuje nad
pogodą i dostarczaniem żywności? Kto usuwa słabe, niepotrzebne włókna, aby
mogły powstać nowe jednostki życia? Kto bierze odpowiedzialność za każdy zły
splot?
Adelice
jest jedną z nich – potężnych, pięknych Kądzielniczek, które mają w swoich
rękach ogromną władzę. Tak jak one potrafi kształtować czasoprzestrzeń i tkać
rzeczywistość, lecz oprócz swych umiejętności ma także jeszcze jeden dar.
Zamiast szczycić się nim wśród wymądrzających się Kądzielniczek i stać się
prawdziwą gwiazdą, dziewczyna ukrywa go, aby bezwzględni władcy Arrasu nie
wykorzystali jej zdolności w złych celach. W związku z tym stara się oblać
egzamin, co (niestety) nie do końca wydaje się takie łatwe, i trafia do
akademii dla młodych Kądzielniczek. Na początku bycie „tą, która chciała uciec”
nie ułatwia życia Adelice, ale każdy kolejny dzień w szkole dla dziewcząt
stawia przed nią nowe wyzwania, zagrożenia, sekrety i wiele innych
niebezpiecznych pułapek.
Kształtowanie
czasoprzestrzeni? Tkanie rzeczywistości? Brzmi dziwnie, lecz również niezwykle
interesująco. Czy ktoś z Was spotkał się kiedyś z powieścią, w której główny
bohater lub bohaterka potrafi tkać rzeczywistość? W świecie fantastyki i
romansów paranormalnych to niecodzienne zajęcie, przez co po przeczytaniu opisu
wydawało mi się bardzo oryginalne. Jak można kształtować czasoprzestrzeń
własnymi rękami? Przecież to… dziwne zadanie. W każdym bądź razie Przędza Gennifer Albin od razu zwróciła
na siebie moją uwagę, byłam naprawdę ciekawa pracy Kądzielniczek, Prządek i ich
mentorek. Jak wypadło to spotkanie, dowiecie się w tej recenzji.
Z
opisu wiemy, że szesnastoletnia Adelice posiada niezwykłą umiejętność, którą ma
także każda inna Kądzielniczka, czyli dziewczyna tkająca rzeczywistość. Jak już
mówiłam wcześniej, według mnie jest to bardzo oryginalne i ciekawe zajęcie. Jak
wypada to w praktyce? Kądzielniczki tkają rzeczywistość, są odpowiedzialne za
pogodę, liczbę ludności oraz wypruwanie słabych włókien. Pławią się w
luksusach, mają własne przywileje (co otrzymują za ciężką pracę na rzecz całej
ludzkości), są potężne, piękne, silne. Wobec tego, dlaczego Adelice nie cieszy
perspektywa bycia jedną z nich? Otóż ta cicha, zagubiona w potężnym Arrasie i
przestraszona swoich zdolności dziewczyna postępuje według zasad, które
przekazali jej rodzice. Dobrze wie, że politycy rządzący Arrasem są bezwzględni
i że manipulują Kądzielniczkami: „Wywiady i sesje zdjęciowe dla Strumienia?
Prawdziwy przeplot do drugiego sektora? Bale i imprezy okolicznościowe? Zgoda,
ale jeżeli chociaż raz sprzeciwisz się moim decyzjom zostaniesz przemapowana”. Pragnie
zostać w rodzinnym domu przy rodzicach i siostrze, w związku z czym robi
wszystko, aby nie dostać się do Zakonu Zachodniego i nie pokazać swojego daru.
Gdyby jednak zdradziła swój sekret, mogłaby stać się więźniem władców Arrasu.
„- My z Cormakiem mamy swój własny
język komunikacji.
Eric unosi brew. Wszystko opacznie
zrozumiał.
- Spokojnie. Chodzi o jego zapędy
do podpisywania wyroków śmierci.”
Na
początku Adelice wydaje nam się bardzo spokojną, cichą oraz delikatną postacią
i tak też jest dopóki nie trafia do akademii. Polubiłam tą bohaterkę za jej
charakter i cięty język. Walczyła o swoje, nie poddawała się, nie płaszczyła
sprzed wpływowymi ludźmi jak inne Kądzielniczki, ale przede wszystkim wiedziała
co chce osiągnąć i którą ścieżkę obrać, aby dotrzeć do celu. Za idealnie
przedstawioną i wykreowaną postać Adelice należy się plus. Gorzej jest niestety
z innymi bohaterami Przędzy. Pani
Albin nie skupiła się na kilku ważnych postaciach, chociaż w większości byli to
drugoplanowi bohaterowie, więc jestem w stanie machnąć na to ręką. Idealnie
poradziła sobie z paskudnym charakterem Maeli, matczyną opiekuńczością Enory,
mądrością Loricel oraz chłodem Cormaca Pattona.
Świat
stworzony przez panią Albin również jest ogromnym plusem dla jej powieści,
bowiem tak oryginalnie i pewnie skonstruowanego miejsca akcji nie spotyka się w
wielu książkach. Arras jest potężny i niebezpieczny, ma swoje surowe zasady
oraz czułe punkty. Aby było ciekawiej (dla bohaterów gorzej), z tego ponurego
miejsca nie da się uciec. Czytając Przędzę
wydawało mi się, że nad dachami domów Arrasu ciążą wielkie, czarne, groźne
chmury, gotowe w każdej chwili pogrążyć świat w ciemności. Najwidoczniej autorce
chodziło o taką wizję potężnego miasta. Za miejsce akcji stawiam ogromnego
plusa.
Gennifer Albin [źródło] |
Na
korzyść Przędzy działa również
pierwszoosobowa narracja w czasie teraźniejszym. Dzięki niej poznajemy bliżej
samą Adelice, jej myśli, rozterki i pomysły. Niestety w tym wypadku nie
jesteśmy w stanie poznać charakterów pozostałych postaci. Niemniej jednak czyta
się niezwykle przyjemnie i lekko. Łatwy język autorki i jej bardzo dobry styl
nadają magii Przędzy. W tym miejscu
plus.
Teraz
czas na największy plus. Co nim jest? Odpowiedź najprostsza na świecie: pomysł.
Myślałam, że wszystkie opcje zostały wykorzystane; co rusz znów ukazuje się
jakaś książka o wilkołakach, medium, duchach lub aniołach.Widać, że niektórzy
potrafią wymyślić coś naprawdę interesującego, ciekawego i, przede wszystkim,
wciągającego. Doprawdy, wizja świata złożonego z włókien, gdzie każda nić
symbolizuje osobną rzecz, jest niezwykle ciekawa, jak i również na swój sposób
przerażająca. My także stanowimy ogromną tkaninę, w której jesteśmy włóknami, z
tą różnicą, że nikt nie decyduje o naszym usunięciu, liczbie ludności i
pogodzie. Zostałam bardzo mile zaskoczona.
„- Większość szesnastolatek nie
widzi różnicy między miłością a pożądaniem. Właśnie dzięki temu są w stanie
zmusić je do pracy na krosnach. I właśnie dlatego sprawdzają je w tak młodym
wieku. Zaślepia cię jedwab i wino.
- Nie przepadam za winem –
odpowiadam beznamiętnie.
- Tak? A za czym przepadasz? –
pyta, ale nie daje mi szansy odpowiedzieć. – Bo właśnie to ci zabiorą.”
Skoro
jest tyle zalet Przędzy, czy można
znaleźć jakąś wadę? Tak, są dwie. Nie podważają one mojego dobrego zdania o pozycji
pani Albin, ale przez całą przygodę z Przędzą
dawały o sobie znać, czasem poważnie mnie denerwując. Pierwszą z nich jest
oklepany trójkącik miłosny. W przypadku historii Adelice nie powinnam tego
nazywać miłością, a raczej „porządnym zauroczeniem”, jednak niezbyt przypadło
mi to do gustu. Po co psuć interesującą, wciągającą fabułę i świetny pomysł na
powieść zupełnie niepotrzebnym dylematem między dwoma chłopcami? Powieść pani
Albin oczarowuje na tyle, że nie trzeba w dodatku wzdychać do różnych
przedstawicieli płci męskiej.
W
całej przygodzie Adelice jest kilka naprawdę mrożących krew w żyłach, jak i
radosnych momentów. Parę razy musiałam czytać to samo zdanie dwa razy, aby
uwierzyć w to, co się stało, lecz w większości przypadków myślałam tylko „Ojej,
ale się porobiło…”. Słabą stroną pani Gennifer Albin jest nieumiejętność
wzbudzania w czytelniku emocji. To jest drugi, mniej istoty minus.
„- Nic nie jest realne – szepczę.
- To zależy od twojej definicji
realności”
Podsumowując:
Przędzę
trzeba przeczytać samemu, aby zrozumieć historię Adelice. Moja recenzja
niewiele Wam powie. Uwzględniłam w niej jedynie słabe i mocne strony powieści
pani Albin, jednak to od Was zależy, czy sięgnięcie po tą interesującą pozycję.
Mnie osobiście Przędza przypadła do
gustu. Trzyma w napięciu do ostatniej strony, a później można błagać o dalszą
część, jednak wszystko nadejdzie w swoim czasie. Pomysł na książkę spisał się
na medal. Nim zdecydujecie się na przeczytanie tego dzieła, uprzedzam Was, że
trzeba kazać swojej wyobraźni pracować na pełnych obrotach. Moim zdaniem jedna
z lepszych książek, jakie czytałam.
Na pewno przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
D.
coś nisko oceniłaś jak na jedną z najlepszych przeczytanych przez Ciebie książek.. ;)
OdpowiedzUsuńtrochę martwią mnie ci despotyczni politycy nakazujący grać innym jak zagrają.. ile razy pojawiał się już ten wątek?
mimo to chętnie bym książkę przeczytała.
Na ocenę 10 i 9 trzeba sobie u mnie zasłużyć :D "Przędza" nie powala na kolana jak (moim zdaniem) "Dary Anioła" albo inna ulubiona książka, jednakże trzyma w napięciu, jest niezwykle ciekawa, wciągająca i interesująca ^^ Dlatego dałam 7 ;)
UsuńPomysł jest zdecydowanie genialny! :) Mimo tych dwóch minusów (a nie cierpię trójkątów miłosnych) mam na nią wielką ochotę :)
OdpowiedzUsuńA ja nie znalazłam w niej żadnych minusów. Bardzo ją polubiłam.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać aż wyjdzie ta książka. Jestem bardzo nią ciekawa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Zgodzę się z Tobą jeżeli chodzi o trójkąt miłosny. Jako wielkaaaa fanka Josta co rusz się wściekałam, że bohaterka może czuć coś do kogoś innego. Dla mnie to jest największy minut w literaturze młodzieżowej, więc w "Przędzy" też.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie.
Przędzę mam w planach, ale tych dalszych trochę. Niestety ostatnio mam urwanie głowy i z czytaniem też kiepsko. Widzę, że książka się spodobała ;) Nieeee tylko nie trójkąt miłosny! Niee... Wołam o pomstę. Mam dość takich durnych trójkącików -.- czemu? Why! No, ale z ciekawości przeczytam, może nie będzie mnie aż tak walił po oczach ;)
OdpowiedzUsuńZ początku ciężko było mi się wczuć w książkę, ale wraz z rozwojem fabuły i akcji zaczęłam się wciągać i to do tego stopnia, że odłożenie jej choćby na chwilę było praktycznie niemożliwe.
OdpowiedzUsuńDruga okładka z znacznie lepsza:) Po książkę sięgnę na pewno:)
OdpowiedzUsuńTa książka zbiera w sumie pozytywne opinie a ja jakoś tak niepewnie do niej podchodzę. Z drugiej strony w sumie czemu nie? ;)
OdpowiedzUsuń