065. "Spotkajmy się w kawiarni" Jenny Colgan

Tytuł: Spotkajmy się w kawiarni
Tytuł oryginału: Meet me at the cupcake cafe
Autor: Jenny Colgan
Seria/cykl: --
Data premiery: 20 czerwca 2013
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 496



Issy ma 31 lat, cudownego dziadka Joe, najlepszą przyjaciółkę, przystojnego kochanka (w dodatku jest to szef!) i pewien problem – traci pracę, a zwalnia ją właśnie jej chłopak. 31 lat, brak pieniędzy, kredyt i zero perspektyw na życie to nie bajka, prawda?

Jak można zapomnieć o byłym chłopaku i wrednych kolegach z pracy? Piec ciasta i babeczki! Issy znana jest w swojej dzielnicy dzięki cudownym wypiekom. Zachwalana przez znajomych postanawia zrobić śmiały, lecz ryzykowny, krok i otwiera cukiernię.
Nowi znajomi, piękna, wymarzona cukiernia i jedyne w swoim rodzaju przepisy? Pół sukcesu.
Popularność, nowa miłość i uśmiech na twarzy ludzi pogrążonych w codziennej gonitwie, którzy wstępują na kawę i ciastko? Sukces!
Mina byłego chłopaka, kiedy widzi, że jednak udało ci się? Bezcenne!

Przyznajcie sami, że czasami dla odpoczynku i relaksu warto przeczytać lekką, niezobowiązującą lekturę; taką, która nie wedrze się do czytelniczego życia i nie umości się w książkowej duszy. Spotkajmy się w kawiarni zaliczyłam właśnie do takiego rodzaju książek. Sprawę postawiłam jasno: chcę się pośmiać, odpocząć i zabawić. Wszystko wskazywało na to, że powieść pani Colgan zrobi to, o co prosiłam. Niestety – stało się trochę inaczej. Gdybyście widzieli moje zdziwienie, kiedy zamknęłam książkę…

Akcja powieści rozwija się stopniowo. Issy poznajemy wtedy, kiedy (jeszcze) ma
chłopaka – swojego szefa – i pracę, a co za tym idzie – świetne życie. Obserwujemy drobne potknięcia firmy, sytuację Issy, jej relacje z szefem (trochę zaawansowane), aż w końcu jesteśmy świadkami utraty przez główną bohaterkę pracy w dużej korporacji. Uważam, że pani Colgan bardzo dobrze zrobiła, nie przechodząc od razu do rzeczy. Dzięki temu mamy idealne porównanie „tamtego” życia Issy i tego, które dopiero rozpocznie się na dalszych stronach powieści. Prawidłowo rozwijającą się akcję uważam za duży plus.
Źródło
O ile idąca w swoim tempie akcja wpłynęła na konto pozytywnych stron Spotkajmy się w kawiarni, tak początek trochę mnie znudził. Gdyby nie to, że bardzo chciałam poznać losy Issy, nie przeszłabym przez kilka pierwszych stron. Na szczęście po rozdziale prawie samych opisów i braku interesujących elementów wszystko ulega zmianie. Powieść robi się ciekawsza, a co za tym idzie – szybciej się ją czyta. Bardzo prosty język i przyjemny styl autorki pozwalają zagłębić się w historię Issy bez żadnych problemów.
Może powiem coś o bohaterach. Issy, jak wiadomo, traci pracę i postanawia rozpocząć nowy etap w swoim życiu. Jej reakcje na różne sytuacje były bardzo prawdziwe i nie chodzi mi o wywieranie emocji na czytelniku, lecz o jej zachowanie: zdenerwowanie w pierwszych dniach funkcjonowania kawiarni, chęć zaimponowania klientom, załamanie z powodu złośliwości konkurencji, itp. Ale jeśli chcemy wziąć pod uwagę charakter tejże postaci, to żadnych rewelacji nie dostrzegłam. Issy to typowa bohaterka romansów – zabiegana, mająca najlepszą przyjaciółkę i bardzo nieśmiała w towarzystwie kandydata na chłopaka. Chociaż Issy nie wydawała mi się szczególnie interesującą i wyróżniającą postacią, polubiłam ją za wszystko.
Miłym zaskoczeniem okazał się Austin. Myślałam, że nowy chłopak Issy będzie wysportowanym przystojniaczkiem o idealnym uzębieniu, tymczasem Austin okazał się… przeciwieństwem – nie jakimś wielkim, ale przeciwieństwem. Tych najprzyjemniejszych rzeczy nie będę zdradzać – wszystko się dowiecie, jeśli tylko przeczytacie Spotkajmy się w kawiarni!
Ogólnie rzecz biorąc bohaterowie są trochę schematyczni, ale nie jakoś boleśnie – niektóre przewidywalne zachowania były całkiem przyjemne jak na schemat (a wiecie, że schematu nienawidzę). Ponad to miło było spotkać kogoś, kto miał bardzo prosty system myślenia.

Jedyne, co przeszkadzało mi w lekturze i spowodowało mały zawód pod koniec przygody z Issy, to mały wątek miłosny. Taki absurd – romantyczna powieść z małym
Źródło
wątkiem miłosnym, za to z większą ilością problemów bohaterów. Któryś raz z kolei spotykam się z książką, która została zaliczona do literatury kobiecej (czy też, jak wolicie, romantycznej), ale miłości było w niej jak na lekarstwo. Czy tak ma być w podobnych książkach? Jak dla mnie „romantyczna” odnosi się do dużej ilości miłości w książce. Nie powiem, że w Spotkajmy się w kawiarni nie było wątku miłosnego, bo był, tylko że… nie tak dużo i to jest chyba największy minus. Oczekiwałam czegoś przyjemnego, co będzie wywoływało rumieniec na twarzy i uśmiech na ustach; pierwsze kroki, nowa znajomość, randka, itp. Tymczasem… Było tego za mało.
Niewielką ilość wątku miłosnego zastępuje wielowątkowość – kolejny znak rozpoznawczy powieści romantycznych. Na brak wątków pobocznych nie wolno narzekać! Chociaż nie mamy bezpośredniego wglądu w życie Heleny, Joe’ego, Caroline czy Pearl, to i tak poznajemy historię każdego z nich i śledzimy ich losy. Według mnie jest to kolejna bardzo mocna strona Spotkajmy się w kawiarni. Uwielbiam wielowątkowość – wiem wtedy, że przy tej lekturze nie będę się nudzić!

Podsumowując:
Spotkajmy się w kawiarni miała nie wkraść się do mojego serca. „Miała”, ponieważ wkradła się. Jak na lekką lekturę zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie i jestem ucieszona z tego, że mogłam spędzić przy niej czas. Czy polecam? Oczywiście. Wymagający mogą trochę się zawieść na historii Issy, ale poszukiwacze przyjemnej lektury na jeden wieczór nie pożałują swojego wyboru.

8/10

Za możliwość poznania świata Issy (i świetnych przepisów!) dziękuję Wydawnictwu Literackiemu! 
 

7 komentarzy do “065. "Spotkajmy się w kawiarni" Jenny Colgan”

  1. Lubie lekkie, ale ambitne lektury, a ta taka jest :) Mysle, ze nie ma na co czekac :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam jeszcze, ale fascynuje mnie od dawna:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Od takich lektur nie wymagam nie wiadomo czego. Jedynym oczekiwaniem jest dobra zabawa i odprężenie się, a podejrzewam, że w tym przypadku można doświadczyć i jednego, i drugiego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakoś nie widzi mi się by było to książka dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Może mi się spodobać, jeśli się na nią natknę, to z chęcią przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki wydawnictwu sama miałam okazję przeczytać tę książkę. I nie powiem, bardzo mi się spodobała. Przyjemnie spędziłam przy niej czas :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozejrzę się w niedługim czasie za tą pozycją. ;) Wydaje się być naprawdę bardzo ciekawa.

    Pozdrawiam ciepło!
    D. :)

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za komentarz pozostawiony pod tym postem. Śmiało wyraź swoje zdanie - jeśli moja recenzja/artykuł są do bani, napisz. Powiedz, co Ci się nie podoba, co robię źle, a ja nad tym popracuję.
Uprzedzam - jeśli chcesz napisać tylko "super, świetna recenzja", podaruj sobie. Wolę mieć mniej komentarzy, a rozbudowanych i odnoszących się do treści, niż mnóstwo z kilkoma pozytywnymi słowami.
Dziękuję!